Należało się naprawdę spieszyć. Dla Lily to było niemożliwe, aby na pierwszym roku spóźniła się na pociąg! Z przerażeniem w oczach zawiadomiła szybko rodziców, że jest za piętnaście jedenasta. Cała rodzina (oprócz Petunii) chciała jak najszybciej pobiec w wyznaczone miejsce, ale ze względu, że byli mugolami, nie wiedzieli, jak dostać się do Hogwartu.
Zestresowana Lily drżącymi rękami jeszcze raz wzięła list od profesor McGonagall i dokładnie przeczytała. Okazało się, że na samym dole listu był napis:
"Wszyscy uczniowie dojeżdżający do Hogwartu, niech zbiorą się na stacji King's Cross w Londynie na peronie 9 3/4".
Lily nie do końca rozumiała ten list. Wszystko było tak doskonale napisane oprócz tego peronu. Jak to dziewięć i trzy czwarte? Może to oznacza, że niektórzy mogą odjeżdżać peronem dziewiątym a inni dziesiątym?
- Wygląda na to, że musimy jak najszybciej biegnąć na stację King's Cross - powiedziała Lily do swoich rodziców.
- Peron dziewięć i trzy czwarte?! - wykrzyknęła zdziwiona mama Lily.
- Co?! - wykrzyknęła Petunia - Co oni nie wymyślą?!
- Może się spytamy na dworcu, jak już dojedziemy na stację? - zaproponowała Lily.
- Nie możemy się nikogo zapytać, gdzie jest peron dziewięć i trzy czwarte... - odpowiedział z zawodem tata - wezmą nas za wariatów...
Rodzina Evans wyglądała na zupełnie zmęczonych zakupami i zawiedzionych tym, że nie wiedzą, jak trafić na peron. Ale nie mogli czekać i nic nie robić. Tata Lily natychmiast wszedł do samochodu wraz z rodziną i pojechali na stację King's Cross.
Samochód jechał naprawdę bardzo szybko. Lily trzymała walizkę w ręku i wypakowywała rzeczy do Hogwartu z toreb, które dostała w sklepie do swojej walizki. Modliła się, aby zdążyli na czas. Rodzice Lily naprawdę chcieli, aby ich córka pojechała do Hogwartu, ale sami nie wiedzieli, co zrobić jak już dojadą na stację.
Lily natomiast nieustannie spoglądała na zegarek i patrzyła, ile czasu im została. Dziesięć minut, dziewięć, osiem...
- Tato szybciej! - wykrzyknęła.
- Już wysiadamy, nie martw się! - odparł tata.
Cała rodzina zatrzymała się samochodem przed stacją King's Cross. Lily najszybciej z całej rodziny wbiegła na stację i przechodziła właśnie obok peronów wypatrując dziewiątego i dziesiątego peronu. Jednak, kiedy już je ujrzała, nie było żadnego peronu dziewięć i trzy czwarte, tylko ściana między dwoma peronami. Jeszcze bardziej to zasmuciło Lily, gdy wielki zegar na ścianie przy stacji King's Cross pokazywał jedenastą za pięć.
Ale tak naprawdę był to dla niej szczęśliwy dzień. Miała swój wózek, na którym były zarówno walizka, jak klatka z Vanessą, sową śnieżną Lily. Najprawdopodobniej nieuważnie zamknęła klatkę, bo właśnie wyleciała z niej sowa! Przerażona Lily krzyknęła, a Vanessa zahaczyła przez pomyłkę o wózek Lily. Sowa śnieżna poleciała wprost na ścianę między dwoma peronami, w tym Lily, którą sowa pociągnęła za sobą.
Minęło co najmniej parę sekund, zanim Lily zdołała dojść do siebie. Co się właściwie stało? Pierwszy raz uczestniczyła w czymś tak magicznym. Właśnie przeleciała przez ścianę, nic jej się nie stało i właśnie stoi sobie teraz tak swobodnie przed expresem do Hogwartu!
Nie może na nic czekać, musi szybko wsiadać do pociągu! Lily nareszcie była w świecie magii, bo przecież ten peron nie należał do mugolskiego świata. Uśmiechnęła się i szczęśliwa pomknęła z wózkiem i sową (która już była w klatce), do pociągu.
Jednak za nim zdążyła tam wejść, przez ścianę przelecieli jej rodzice i Petunia.
- Czarodzieje mają nawet fajne zabezpieczenie - stwierdziła jej mama - Lily, skąd ty wiedziałaś, że trzeba tędy przejść?
- Nie wiedziałam. Przez przypadek tutaj weszłam - oznajmiła Lily.
Wtedy ktoś z obsługi przy pociągu zacząć krzyczeć przez wielki, ciężki magnetofon:
- Za 4 minuty jedziemy do Hogwartu! Proszę wsiadać!
Lily zauważyła, że wszyscy już biegną do pociągu. Były to osoby w wieku od jedenastu do siedemnastu lat. Dziewczyna wiedziała, że to będą właśnie jej najpiękniejsze lata, że dopiero pierwszy rok, a czeka ją oprócz tego roku jeszcze sześć. Nie mogła się już doczekać, kiedy w końcu wejdzie do tego pociągu! Przyszedł czas, aby pożegnać się z rodzicami.
- Cześć, mamo, cześć tato - żegnała rodziców, przytulając ich - Będę do was pisać. Cześć, Petunia.
Jednak siostra nie odpowiedziała. Lily musiała jak najszybciej już iść, więc pomachała ostatni raz do rodziców i wsiadła do pociągu.
Expres Hogwart był naprawdę bardzo duży. Wewnątrz znajdowało się wiele przedziałów. Lily jednak zupełnie nie wiedziała, który wybrać. W końcu usiadła w jednym z nich, gdzie siedziała już dziewczyna o długich blond włosach.
- Cześć - przywitała się blondynka - Jestem Angelika Spinnet.
- Ładne imię - powiedziała Lily - Ja jestem Lily Evans.
Dziewczyny usiadły koło siebie i po chwili zaczęły wspólną rozmowę. Na razie mówiły tylko i jedynie o Hogwarcie i o tym do jakiego domu chciały by trafić.
Nagle do przedziału wpadły jakieś chłopaki.
- Ej, Syriusz, siadamy tu! - wykrzyknął jeden z nich i nagle się zatrzymał przed Lily.
To było bardzo dziwne, stał tam i nic absolutnie nie mówił, patrzył się tylko na Lily. Dziewczyna rozpoznała w nim tego samego chłopaka, jakiego spotkała u Olliviandera. Miał ciemne, czarne włosy, duże okrągłe okulary, niebieskie oczy, a Lily się nawet spodobał. Oczywiście nie wiedziała jeszcze, jaki on jest, więc powiedziała sobie, że nie będzie zawierać z nim przyjaźni, dopóki go nie pozna.
- James, co się dzieje? - zapytał się właśnie ten Syriusz, który wszedł już teraz jak jego przyjaciel koło przedziału.
Syriusz miał długie, kręcone i brązowe włosy do ramion i nawet na pierwszy rzut oka wyglądał bardzo poważnie, choć tak naprawdę wygląd nie miał nic do jego charakteru. Ze zdziwieniem, ale też ze zrozumieniem patrzył się na Jamesa, który nadal stał jak wryty i spoglądał się na Lily. Nie wyglądało wątpliwości, że najprawdopodobniej się w niej zakochał.
- James, James... - wołał go Syriusz.
Jednak James zupełnie go zignorował i usiadł na ławce na przeciwko Lily.
- Hej, mała - przywitał się dosyć bezczelnie.
Syriusz złapał się za głowę, a Angelika ze zdziwieniem popatrzyła się na dziewczynę.
- Co?! - zapytała zszokowana Lily.
Teraz już James najwyraźniej przesadził. Usiadł nagle koło Lily na tej ławce co siedziała z Angeliką, lecz dziewczyna odsunęła się od niego i popatrzyła na niego z wściekłością.
- Co ty ode mnie chcesz?! - pytała go Lily marząc, aby sobie poszedł.
- No, jeśli ty chcesz, możemy się umówić - zaproponował James, a Lily nie wiedziała zupełnie co powiedzieć.
- James! - wykrzyknął nagle Syriusz go ratując - Siadaj tutaj koło mnie.. lepszy widok z okna.
- Może lepiej, abyście stąd wyszli obydwaj - powiedziała w końcu rozdrażniona dziewczyna.
- No właśnie... - odezwała się milcząca dotąd Angelika.
- Czemu? - Syriusz najwyraźniej próbował ratować sytuację - On powiedział "No, jeśli ty chcesz, możemy sobie POMÓWIĆ". W sensie tutaj w przedziale.
Lily jednak słyszała dobrze co innego, że James chce z nią iść na randkę, ale zdecydowała, że lepiej jak zapomni o tej całej sprawie. Przez chwilę panowało milczenie, ale jednak Lily zaczęła rozmawiać z koleżanką.
- A ty Angelika do jakiego domu chciałabyś należeć? - zapytała zmieniając od razu temat.
- Ja już sama nawet nie wiem, jaka jestem... - odpowiedziała nieśmiało Angelika - Chociaż myślę, że najlepiej by mi było...
- Jestem James Potter - wtrącił się nagle James - A ty?
Wskazał na Lily z zakochanym uśmiechem. Lily przekręciła oczami, ale zdała sobie sprawę, że jakoś musi przeżyć z nim tą podróż.
- Lily Evans - odpowiedziała chłodno.
- Jakie piękne imię... Jedziesz na pierwszy rok, prawda?
- Tak! - krzyknęła.
- Ej, no... Nie bądź taka niemiła...
- Angelika, ty też jedziesz pierwszy raz, co nie? - zapytała się jej szybko Lily, choć wiedziała, że jedzie na pierwszy rok (rozmawiały przecież nie dawno o domach w Hogwarcie). Zapytała się tak, aby nie rozmawiać z Jamesem.
Angelika miała już zaraz odpowiedzieć, ale James jej przerwał.
- Angelika cicho! - wrzasnął na nią, a zaraz łagodnie zwrócił się do Lily - Evans, ale przecież ty z nią rozmawiałaś już o domach, prawda?
- DAJ MI SPOKÓJ - Lily już była zmęczona tym całym Jamesem.
- Ale ja chcę tylko pogadać o Hogwarcie...
- Mam pomysł! - zawołał Syriusz - Niech każdy powie w jakim domu chciałby być, jak trafi do Hogwartu.
Pomysł wydawał się świetny, a już na pewno spodobał się Lily. Może w ten sposób James odczepi się od niej?
- Ja bym chciała do Gryffindoru... Myślę, że tak - powiedziała jako pierwsza Angelika - Jeśli nie wezmą mnie do Hufflepuffu...
- A ja chyba do Gryffindoru... Bardziej bym chciała dostać się do niego niż do Ravenclawu - stwierdziła Lily.
- Gyffindor - odpowiedział również Syriusz.
Teraz przyszła kolej na Jamesa.
- A ja tam gdzie Lily...
- Mam dość! - zawołała i prawie wyszła z przedziału.
- Czekaj! - wołała błagalnie James - Przecież równie dobrze mógłbym powiedzieć, że chcę tam gdzie Syriusz...
Lily go zignorowała i otworzyła drzwi przedziału.
- Wszystkie pozostałe przedziały są zajęte - oznajmił James z wielkim uśmiechem.
Wściekła dziewczyna wróciła się na swoje miejsce. Przez następne pół godziny, James już nic nie mówił, chyba wiedział, że jak jeszcze raz coś powie, Lily sobie pójdzie. Dziewczyny najpierw rozmawiały razem o Hogwarcie, a potem dołączyli się do nich chłopaki. Rozmawiali tak przez długi czas.
Lily czasami zerkała na Jamesa. A może faktycznie by się z nim zaprzyjaźnić? - pomyślała. Jednak już zdążyła się dowiedzieć, że James ma bardzo wiele żartów nie na miejscu. Po chwili jednak sobie powtarzała, że to niemożliwe i, że na pewno nie będzie jej przyjacielem. Lecz miała pozytywne myśli co do Angeliki, naprawdę już mogła być przynajmniej jej koleżanką.
Tymczasem przechodziła jakaś pani z wózkiem, a James wstał i szybko wyszedł. Pod nieobecnością Jamesa, Syriusz zwrócił się do Lily.
- Lily... Przepraszam cię za Jamesa - powiedział - On już taki jest...
- I co z tego? To nie znaczy, aby się tak zachowywał...
- Ale on chciał dobrze... Możesz być dla niego trochę milsza?
- No, dobra - obiecała Lily.
James wrócił znowu do pociągu i kupił dla wszystkich słodycze. Najpierw dał Syriuszowi jakieś pięć torebek fasolek wszystkich smaków.
- Chcesz? - zapytał się Lily i wręczył jej opakowanie czekoladowych żab.
- Dziękuję - odpowiedziała krótko Lily.
James dał Angelice również jakieś lizaki i cukierki.
Atmosfera w przedziale już nie była taka zła. Nawet wszystkim dobrze się dogadywało. Wreszcie James i Lily przestali się kłócić.
- Lily... - powiedział nagle wahając się James.
- Tak?
- Przepraszam...
Lily trochę się zdziwiła i ją zamurowało. Zupełnie nie wiedziała co powiedzieć. Uniosła głowę i spojrzała na niego (co wcześniej zdecydowanie unikała).
- Nic nie szkodzi.
James lekko się do niej uśmiechnął. Lily ulżyło, że przynajmniej nie będzie jej dokuczał.
Cała czwórka zaczęła znowu razem rozmawiać i się śmiać. Syriusz opowiadał wszystkim naprawdę ciekawe kawały. Ale niestety ich humor zniknął, jak do przedziału weszło kilka chłopaków.
Wszyscy byli blondynami, bardzo wysokimi. Nie wyglądali na przyjaznych, wręcz przeciwnie. Zachowywali się tak, jakby zaraz chcieli wszystkich wywalić z przedziału.
Było ich trzech. Na środku stał blondyn z włosami jeszcze dłuższymi niż Syriusz. Wyglądało na to, że to on był przywódcą tej całej bandy chłopaków.
- A może dziewczyny by sobie z tego przedziału łaskawie poszły? - powiedział sprawiając wrażenie, jak to był jego expres do Hogwartu...
- Jak masz na myśli Evans i Spinnet, to one nigdzie nie pójdą! - wykrzyknął James, wstał i podszedł do tego bezczelnego chłopaka.
Syriusz próbował go zatrzymać, ale to nic nie dało.
- Mnie nie chodzi tylko o Evans i Spinnet - odpowiedział tamten - Mi chodzi o wszystkie dziewczyny, również o was.
James i Syriusz strasznie się wkurzyli i prawie na niego napadli. Jednak Lily stanęła w ich obronie.
- Możesz ich zostawić?! - krzyknęła na tych wrednych chłopaków.
- A bo co mi zrobisz? - zapytał tajemniczy blondyn.
- Chcesz zobaczyć?! - tym razem Lily go popchnęła. Mimo tego, co było wcześniej, nadal jej nie pasowało, że ktoś tak zwraca się do Jamesa.
- Ty mała szlamo, jeszcze pożałujesz! - wykrzyknął popchnięty chłopak i oddał Lily.
Dziewczyna się przewróciła na podłogę. Miała ochotę jego po prostu rozszarpać. Wstała i kopnęła go mocno w nogę, ale on jej jeszcze bardziej oddał i uderzyła mocno w ławkę głową. Niestety głowa ją tak bardzo bolała, że nie mogła wstać, ani się nawet ruszyć z miejsca.
James to wszystko zauważył i natychmiast napadł na tego intruza.
Lily nadal leżała na podłodze i nie wiedziała jak się to skończy... Jak na jeden dzień wystarczy jej tyle wrażeń...
Ale co jeśli Jamesowi coś się stanie?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz