Pozostawało jej iść z opuszczoną głową pod salę zaklęć.
Nie wiedziała zupełnie, czemu jest aż taka smutna. Przecież nic mu nie zrobiła?! Aha, już rozumie... Ona ma tak zawsze. Woli, aby to ludzie byli źli dla niej niż, żeby ona była dla nich zła, nie lubi się mścić ani chociaż w jakikolwiek sposób się odgrywać. Do tego nie chce być taka wredna, aby ignorować i nie zwracać uwagi.
Na zaklęciach poznała miłego, niskiego, starszego w okularach profesora Flitwicka, który nauczył ich lewitować piórko. Wyszło jej świetnie, większości klasy też. To był jej pierwszy dzień w Hogwarcie, więc ostatecznie jej stres i strach zmienił się w ciekawość, ponieważ nigdy nie udało jej się dotychczas poznać świata magii. Do tego, dowiedziała się o tym wczoraj! Dla niej to był jak na razie wielki sen, za dużo wrażeń. Magia, szkoła, James, Angelika, nowe koleżanki, z dala od rodziny... - to przewyższało jej wszelkie oczekiwania.
Obrona przed czarną magią również nie była nudnym przedmiotem. Raczej była zabawnym zajęciem, a wszyscy popadli w śmiech - to była pierwsza klasa, materiał nie był taki wyczerpujący.
Więc podsumuwując, pierwsze dni szkoły przeżywała z ogromną radością
***
Minęły jakieś dwa tygodnie pobytu w Hogwarcie. Już się zdążyła przyzwyczaić do lekcji, szkoły oraz tego, że jest w końcu czarodziejką. Znalazła prawdziwą przyjaciółkę, a z Bellą i Laurą również się dobrze dogadywała. Z Jamesem nic się nie zmieniło, nadal się o nią starała, a ona miała mętlik w głowie. Chciała raz na zawsze rozwiać te wątpliwości, zmienić swój poziom nastawienia do życia... znaczy, bardziej do Jamesa. Ale nie mogła. Nie potrafiła.
Również było to więc dla niej wielką niespodzianką, kiedy spostrzegła, że ktoś inny może się o nią starać. Dzisiejsza przygoda była również dla niej czymś wyjątkowym.
To było już po lekcjach. Szła i wolała za wszelką cenę, jak najszybciej dostać się do dormitorium i położyć się do łóżka. Była taka zmęczona. Taki nawał pracy był przez te dwa tygodnie, ponieważ nigdy się nie uczyła w tej szkole, a tym bardziej w jakiejkolwiek szkole magii, trzeba było się przystosować. Oczy już się powoli jej zamykały, ale mimo to była nadal piąta po południu.
Może dlatego była bardzo nieuważna na korytarzu? Szła i przez pomyłkę zderzyła się z jakoś Ślizgonką o blond włosach. Wyglądała na starszą i silniejszą, jednak tak naprawdę była z pierwszego roku. Pamięta ją podczas Ceremonii Przydziału, jednak nie mogła sobie wtedy przypomnieć jej nazwiska. Wytrzeźwiała z półsnu, kiedy wszystkie książki, wyleciały jej z rąk na ziemię i poczuła, że została trochę gwałtownie szarpnięta do tyłu.
- Ty, uważaj jak idziesz! - ryknęła na nią tamta.
Lily się trochę przeraziła i natychmiast przestała myśleć o dormitorium.
- Yyy... ja przepraszam... - powiedziała szybko i starała się podnieść książki.
- Słuchaj, może ty nie wiesz, ale... - Ślizgonka przygwoździła ją do ściany - w Hogwarcie nie tolerujemy takich ludzi!
Lily nie wiedziała, co ma powiedzieć. Stała jak wryta.
- Co?! Mowę ci odjęło?! - Ślizgonka ją nadal w najlepsze przezywała.
- Ej, Celyna - zawołała do niej następna, czarnowłosa dziewczyna w pobliżu - Co ta nieudacznica chce od ciebie?!
Nim Lily się obejrzała, zaczęły przychodzić następne i następne Ślizgonki, obtaczając ją w koło. Lily nie wiedziała, co ma zrobić, te dziewczyny wyglądały na wredne. Śmiały się z niej, wyzywały ją w najlepsze, a jej się zbierało na płacz i łzy wpływały jej powoli do oczu. Kiedy myślała, że zaraz się rozpłacze:
- Ej zostawcie ją! - usłyszała pewien głos. Przez tłum nie widziała kto to jest, ale po głosie rozpoznała, że to jakiś chłopak. Jednak na pewno nie James.
Spojrzała przez wysokie Ślizgonki i ujrzała bladego chłopca o czarnych włosach, który także był ze Slytherinu. Tak, to on. Rozpoznała w nim Severusa Snape'a.
Pamiętała doskonale Ceremonię Przydziału. Musiała zapamiętać te osoby, ponieważ może ich wtedy lepiej później poznać.
Dziewczyny zaczęły się jeszcze gorzej śmiać, kiedy ujrzały Severusa. Jednak on wykorzystał sytuację, podszedł do Lily, chwycił ją za rękę i poszedł razem z nią daleko od Ślizgonek.
- Nic ci nie jest? - zapytał.
- Nie, wszystko w porządku - odpowiedziała - Dziękuję.
- Nie martw się nimi, one już takie są. Do wszystkich.
- Zauważyłam.
Nagle oboje szli w milczeniu, aż przez pomyłkę skręcili nie w ten korytarz i wyszli na błonia. Było tam bardzo wiele ludzi, wszyscy się bawili, rozmawiali ze sobą, siedzieli obok jeziora.
- Widziałem, że ten James wciąż chodzi za tobą, prawda? - odezwał się nagle Severus.
- No... niestety - powiedziała przeciągając każdą sylabę.
- Moim zdaniem powinnaś go ignorować.
- No, nie wiem.
- Czemu?
- Nie chcę nikogo urazić.
- On tylko wydaje się smutny, tak naprawdę taki nie jest. Wiem, o tym. Szczerze mnie nienawidzi.
- Dlaczego?
- Lily, jest dość późno, oboje chyba powinniśmy wracać do dormitorium.
Zanim zdążyła się ocknąć i cokolwiek powiedzieć, Severus już znikł za drzwiami na błonia i popędził do swojego Pokoju Wspólnego.
Dziewczyny zaczęły się jeszcze gorzej śmiać, kiedy ujrzały Severusa. Jednak on wykorzystał sytuację, podszedł do Lily, chwycił ją za rękę i poszedł razem z nią daleko od Ślizgonek.
- Nic ci nie jest? - zapytał.
- Nie, wszystko w porządku - odpowiedziała - Dziękuję.
- Nie martw się nimi, one już takie są. Do wszystkich.
- Zauważyłam.
Nagle oboje szli w milczeniu, aż przez pomyłkę skręcili nie w ten korytarz i wyszli na błonia. Było tam bardzo wiele ludzi, wszyscy się bawili, rozmawiali ze sobą, siedzieli obok jeziora.
- Widziałem, że ten James wciąż chodzi za tobą, prawda? - odezwał się nagle Severus.
- No... niestety - powiedziała przeciągając każdą sylabę.
- Moim zdaniem powinnaś go ignorować.
- No, nie wiem.
- Czemu?
- Nie chcę nikogo urazić.
- On tylko wydaje się smutny, tak naprawdę taki nie jest. Wiem, o tym. Szczerze mnie nienawidzi.
- Dlaczego?
- Lily, jest dość późno, oboje chyba powinniśmy wracać do dormitorium.
Zanim zdążyła się ocknąć i cokolwiek powiedzieć, Severus już znikł za drzwiami na błonia i popędził do swojego Pokoju Wspólnego.
***
Udała się w stronę Wieży Gryffindoru, nie bardzo rozumiejąc to całe zajście. To była dla niej dość wielka niespodzianka, której się nawet nie spodziewała. Kim był ten Severus Snape? Poszła marmurowymi schodami i weszła wreszcie do Pokoju Wspólnego.
- Hej, Lily! - zawołały Angelika, Bella i Laura.
- No, hej... - westchnęła, bo nie wiedziała teraz, co ma zrobić, jeśli chodzi oczywiście o Jamesa. Czemu ma nienawidzić Severusa? Za co?
- Co się stało? - zapytała Bella.
- Nic wielkiego...
- Lily, wiem, że coś się stało - powiedziała szczerze Angelika. Zawsze wiedziała, kiedy przyjaciółka jest smutna czy szczęśliwa.
- No, bo natknęłam się na takie dziewczyny, jedna miała na imię Celyna.
- Celyna Parkinson? - zapytała Laura, która już chyba dobrze ją znała - Nie przejmuj się nimi...
- Ale nie o to chodzi.
Lily wstała i przeszła przez Pokój Wspólny, obejrzała się i nikogo tam nie było.
- Taki jeden, Severus Snape - opowiadała przyjaciółkom - kazał im mnie zostawić. Poszłam razem z nim w stronę błoni i zaczęłam gadać o... Jamesie.
- Gadałaś z nowo poznaną osobą o Jamesie?! - wykrzyknęła Angelika.
- Tak... niestety tak. To on zaczął - kontynuowała Lily - Powiedział, że James go szczerze nienawidzi, a gdy spytałam dlaczego, powiedział, że jest już późno.
- Może po prostu go nie lubi? - powiedziała rozsądnie Bella - Zdarzają się takie sytuacje... to normalne.
- Ale jak on jest dla niego wredny? I będzie wredny dla wszystkich? Dla mnie też?
Te pytania nie dawały Lily spokoju. Jednak jej przyjaciółki nie miały czasu na nie odpowiedzieć, bo w tej chwili do pokoju wpadł James.
- O, cześć, Evans - przywitał się, prawie na nią wpadając - Co tam?
Lily spojrzała na niego ze wściekniętą miną i natychmiast poszła do dormitorium.
- Co jej jest? - spytał James, nie rozumiejąc dziewczyny.
- Zmęczona. Z resztą ja też - odpowiedziała szorstko Angelika i wraz z przyjaciółkami, zniknęła za drzwiami.
Lily leżała na swoim łóżku, zmęczona jak nigdy. Oprócz tego nawału zajęć ma rozwiązać sprawę z Jamesem? Nie, nie ma czasu, musi się położyć.
- Lily, nie przejmuj się nim... - pocieszała ją Angelika, widząc, że przyjaciółka cierpi.
- Jak myślisz odrabiać czy nie? No, chyba nie... - zapytała się jej Lily, zmieniając temat i opadając ze zmęczenia.
Angelika nigdy nie widziała Lily takiej smutnej. Zawsze wściekała się na Jamesa, nigdy przez niego nie była smutna. Ale to może sprawa zmęczenia, lecz widać było, że to nie przez to nie ma czasu lekcji odrabiać. Nie raz doskwierało jej zmęczenie, zawsze odrabiała...
Świadczyło o tym też, że po tym, jak Lily natychmiast zasłoniła kotary swojego łóżka, wyciągnęła pamiętnik z szuflady i zaczęła w nim pisać.
"Drogi pamiętniku
Dzisiaj jestem baardzo zmęczona. James wciąż chciał zwrócić na siebie swoją uwagę. Lecz jestem również smutna i nie dlatego.
Dziś poznałam takiego jednego, Severusa Snape'a. Obronił mnie wprawdzie przed kilkoma Ślizgonkami, ale powiedział mi szokującą rzecz. Podobno James go szczerze nienawidzi, a nie chciał mi powiedzieć czemu. To trochę smutne, jednak bardzo, przecież Severus wydaje się na miłego, a jak on znęca się nad słabszymi albo wszystkim w koło dokucza? I dla wszystkich jest wredny?
Ale czemu mi tak bardzo na nim zależy..."
Nie mogła dokończyć tego zdania. Nawet się nie podpisała, jak zwykle. Zmęczenie nią zawładnęło i usnęła przy włączonej lampce oraz z pamiętnikiem w ręce. Jakoś dziwnie później lampka zgasła, przez pomyłkę pewnie ją wyłączyła.
Nie myślała o tym, że nie odrobiła lekcji, śniła o Jamesie znęcającym się nad kilkorgiem uczniów... Ale znowu w tym śnie, był taki dobry dla niej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz