Nie dość, że Lily w pociągu już pokłóciła się z Jamesem, to teraz oni oboje... a nawet we trójkę (licząc Syriusza) pobili się z jakimiś chłopakami!
Lily leżała na podłodze prawie nieprzytomna, osłaniając ręką swoją zranioną głowę. Nad nią pochyliła się Angelika i starała się jej pomóc. Jednak nie była w stanie odpowiedzieć Angelice na żadne pytanie, była zbyt zszokowana tym, co teraz działo się między Jamesem, a tamtym wrednym chłopakiem.
- Zostaw ją! - krzyknął James i walnął go z pięści w twarz - Co ona ci zrobiła?!
Krzyczeli jeszcze wiele rzeczy, ale Lily nie chciała tego słyszeć, postanowiła, że tak będzie lepiej. Nie ma sensu, aby próbowała zrozumieć ich kłótnie. Lecz mimo, że więcej nic nie słyszała, ale za to udało jej się zobaczyć tą straszną scenę.
Teraz James już w ogóle nad sobą nie panował. Rzucił się jeszcze bardziej na tamtego intruza i teraz nie tylko oni się bili. Jego dwaj przyjaciele również dołączyli do bójki, zarówno jak Syriusz, który chciał obronić przyjaciela.
Ten chłopak, który popchnął Lily miał w końcu bardzo rozbitą głowę i wiele siniaków. Dziewczyna wolała by nie myśleć, co by się stało, gdyby jeszcze to dłużej trwało.
Nic jednak się więcej nie wydarzyło, bo w tym momencie do przedziału wpadła jakaś kobieta. Towarzyszył jej jakiś niski, gruby i trochę starszy czarodziej oraz dwójka starszych uczniów. Kobieta to za pewne była jedna z profesorów, tak samo jak tamten czarodziej. Była ubrana w jakieś zielone szaty, a na głowie miała dużą, szmaragdową szpiczastą tiarę. Jej strój również charakteryzował się naszyjnikiem i bransoletkami z dużymi klejnotami. Wyglądała na około czterdzieści lat. Jej kolega, gruby czarodziej, był dużo starszy od niej, około o dwadzieścia lat. Sprawiał wrażenie dużo milszego od pani profesor.
Dwójka starszych uczniów natomiast wyglądała na co najmniej szesnastolatków, a dla Lily mieli już na pewno siedemnaście lat i byli na ostatnim roku w Hogwarcie. Jeden z nich również był blondynem, miał dłuższe włosy niż ten chłopak, który napadł na Lily. Ubrany był w czarno-zielone szaty i nie ulegało wątpliwości, że jest ze Slytherinu. Patrzył się na tą scenę bardzo zdziwiony. Drugi miał brązowe włosy i pochodził z Gryffinforu. Był ubrany w czarno-czerwone szaty. On wyglądał natomiast na zmieszanego.
Pani profesor stanęła w drzwiach i zaczęła natychmiast na wszystkich krzyczeć.
- Co tutaj się dzieje?! - wrzasnęła - Jesteście na pierwszym roku, co wy robicie?!
- Pani McGonagall - wyjaśnił jej James - Ten tutaj rzucił się na Lily Evans.
- Gdzie jest ona?! O matko, panno Evans, nic ci nie jest?!
McGonagall wypatrzyła na podłodze Lily i od razu do niej podeszła.
- Nic ci nie jest? - zapytała się jej, ale Lily wiedziała, że coraz gorzej się czuję.
- Pani profesor, ją bardzo boli głowa, ten tutaj ją popchnął! - zawołała oburzona Angelika wskazując na tamtego wrednego chłopaka.
Dopiero teraz nauczyciele stwierdzili, że przede wszystkim trzeba to wszystko wyjaśnić.
- Co się w ogóle tutaj stało?! Panie Mafloy, łap tamtych, żeby nie uciekli! - rozkazała profesor.
Mafloy, jeden ze starszych uczniów zagrodził przejście tym trzem intruzom, a pomógł mu milczący Gryfon.
- Ale proszę panią, tamten czarny mnie pobił! - krzyczał przywódca tej okropnej bandy chłopaków wskazując na Jamesa.
- Jak się wy wszyscy w ogóle nazywacie?! - profesor McGonagall nawet ich nie znała, a już miała z nimi takie problemy.
- Ja jestem James Potter - przedstawił się James - A to jest Angelika Spinnet - wskazał na koleżankę Lily - A tych trzech to ja nie znam.
- Ja to Sean Skipport - wyjaśnił ten wredny chłopak - A to są Nigerous Goyle i Colin Crabbe.
- Dobrze, Horacy - powiedziała do grubego, niskiego profesora - Zabierz tych trzech do innego przedziału, a ja się z tobą Potter później rozliczę.
Posłała Jamesowi wściekłe spojrzenie. Nic jednak nie mówił, aby uniknąć jeszcze więcej kłopotów.
Tymczasem Lily naprawdę bardzo rozbolała głowa, a do oczu zaczęły lecieć jej łzy.
- O, nie... Evans, nie płacz - James zaraz już zauważył, że Lily płacze i pochylił się nad nią - wszystko będzie dobrze... Bardzo cię boli?
Usiadł blisko niej i chciał jej pomóc, ale profesor McGonagall niestety utrudniła mu to zadanie.
- Potter, teraz nie czas na randkowanie - powiedziała ostro - zabiorę ją na chwilę do przedziału nauczycieli, aby zobaczyć czy nic jej się nie stało! Mam nadzieję, że szybko znowu nic nie zmalujecie!
Odeszła z Lily z przedziału, pozostawiając Angelikę, Syriusza i Jamesa bardzo wystraszonych. Ale najbardziej James martwił się o Lily, ponieważ zakochał się w niej i wiedział już na początku, że ona jest dla niego idealną dziewczyną.
Cała trójka siedziała w milczeniu, aż do przedziału z powrotem nie weszła Lily. Pierwszy do niej podbiegł oczywiście James.
- Lily, wszystko w porządku? - zapytał się jej z troską i pomógł jej usiąść - nie płacz, zaraz przestanie cię boleć...
Poszedł po swoją torbę i wyjął z niej chusteczkę po czym dał ją dziewczynie. To był pierwszy raz dzisiaj, jak James nazwał ją po imieniu. To nawet fajne - myślała Lily. Nie chciała, żeby ktoś taki jak James nazywał ją po nazwisku. Nawet nie wiedziała kiedy, ale zależało jej na nim.
Na ławce usiadła także Angelika i Syriusz, obok Jamesa.
- Już w porządku? - zapytał się jej jeszcze raz.
- Tak, chyba tak... - odpowiedziała nieśmiało Lily mając w ręku chusteczkę, którą dał jej James.
- No widzisz, mówiłem, że wszystko będzie dobrze...
- Dzięki, James - podziękowała mu nagle i uśmiechnęła się do niego.
- Nie ma za co, nie przejmuj się nimi, na pewno wylądują u dyrektora, jak przyjedziemy.
Dla Lily dużo to znaczyło, że James stanął w jej obronie. Mimo, że mieli tylko przecież jedenaście lat, to i tak było miłe.
W dalszej podróży (dzięki Jamesowi) Lily już nie płakała, tylko śmiała się i grała w karty i szachy ze swoimi... przyjaciółmi. No, bo w końcu to byli jej już prawie przyjaciele, w końcu spędziła z nim w jednym przedziale niemal dziesięć godzin. Mimo, że z Hogwartu do stacji King's Cross jest taka długa droga, naprawdę jest ona przyjemna i się opłaca.
Jednak przybył czas opuścić pociąg. Należało teraz pójść do Hogwartu, najlepszej szkoły na całym świecie. Lily, James, Angelika i Syriusz, opuścili swój przedział długo czekając przed progiem, aby czasem nie wpaść na Sean'a i resztę.
Wyszli w końcu na podwórko. Różniło się ono bardzo dużo od zamglonych i zakurzonych uliczek Londynu. Tutaj było bardzo świeżo, panowało czyste powietrza, a dzisiejsza noc naprawdę była bardzo piękna.
Księżyc świecił mocno i pokazywał wspaniały widok na Hogwart. Gdy wszyscy uczniowie zobaczyli zamek, nie mogli uwierzyć własnym oczom i zakrywali dłonią usta. Był naprawdę duży, miał siedem pięter, a na samej górze znajdowały się wieże. Wznosił się na jednym z wzgórzu, a przed nim było jezioro. Księżyc doskonale odbijał się na tafli wody. To wyglądało tak pięknie, że każdy, ale to każdy był szczęśliwy, że będzie tam nocował.
- Pierwszoklasiści ze mną! - zawołał Hagrid, który wtedy jeszcze nie mówił z błędami - Chodźcie!
Wszyscy poszli za Hagridem. Lily szła w parze ze swoją przyjaciółką - Angeliką. Dziewczyny bardzo się cieszyły. Poznały właśnie już dzisiaj pierwszych wrogów i pierwszych przyjaciół.
Super<3
OdpowiedzUsuńMam pomysł ,a gdyby James i Syriusz dokuczali Severusowi ( bo na pewno później się spotkają) a Lil się wtedy z nimi pokłóci ,bo będzie podkochiwała się w Severusie ? :D
Dzięki ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak ma być dopiero w następnych rozdziałach, ale Lily nie będzie się raczej kochała w Severusie, będzie to jedynie jej dobry przyjaciel