piątek, 15 maja 2015

Rozdział VIII "Wszystko jest takie skomplikowane"

  Po eliksirach, następną lekcją dla nas była transmutacja. Lily na przerwie z Angeliką i rozmawiały o pierwszej lekcji eliksirów. To był dopiero jedyny raz, odkąd miały tą lekcję (w ogóle jakąkolwiek lekcję w świecie magii), a już poszło jej tak dobrze. Najpierw nie wiedziała czemu, przecież jest córką mugoli i myślała, że zwykle osoby, które mają magicznych rodziców mają więcej pojęcia o świecie czarodziejstwa.
  - Wow... Lily, ale ci dobrze poszła - powiedziała od razu z uznaniem Angelika.
  - Właśnie nie wiem, czemu. Jakoś tak wyszło... - odpowiedziała skromie.  
  - Masz talent - przyznała - trzeba z niego korzystać.
  Uśmiechnęła się do niej serdecznie, ale nagle uśmiech znikł jej z twarzy, ponieważ zza rogu korytarza wyłonił się James. 
  - Czego chcesz?! - Lily wiedziała, że zacznie ich znowu zagadywać, więc już tego nie wytrzymała. Wstała i z założonymi rękami i z wściekłą miną podeszła do Jamesa. Z tej perspektywy wydawał się jeszcze bardziej wyższy, więc czuła się trochę bezsilna.
  - Evans, nie denerwuj się... - James próbował jak zwykle żartować sobie ze wszystkiego - chcę się tylko z tobą zaprzyjaźnić.
  - Ale czy ty nie rozumiesz,  że mnie nękasz?! - wypaliła aż za głośno.
  - No, wiesz... Ja inaczej nie umiem... - uśmiechnął się lekko do niej i próbował chwycić ją za rękę, ale ta ją odsunęła. 
  - Daj mi spokój!
  Lily zniknęła wraz z Angeliką za korytarzem. Szła szybko, nie zważając na tłum przeciskający się przez nie. Mówiła głośno i była pełna agresji.
  - On zwariował! Co on sobie myśli?! - krzyczała, nie mogąc się opanować - Myśli sobie, że może wszystko! Nienawidzę go!
  - Lily... nie denerwuj się tak... - próbowała uspokoić ją przyjaciółka - po prostu się zakochał, tyle.
  - To nie jest miłość! To jest jakaś fobia! To obsesja! To nie zakochanie! 
  Lily była bardzo rozzłoszczona tym "podrywaniem" przez Jamesa. Jedyne, co teraz pragnęła to pójść do Wieży Gryffindoru, a stamtąd do Pokoju Wspólnego, rzucić się wściekła na łóżko i wyżyć się na poduszce.
  Skręciła w stronę marmurowych schodów i szybko zniknęła z oczu przyjaciółki. Angelika została sama, myśląc: "A może on jej się jednak podoba? Inaczej by tak ostro nie reagowała...", ale nie chciała nic powiedzieć, aby nie rozzłościć przyjaciółki. 
  Tymczasem Lily pędem puściła się w stronę Wieży, bo chciała jak najszybciej wypisać w pamiętniku wszystko, co o nim myślała. Miała nadzieję, że nikogo tam nie ma, nie chciała wyjść na początku roku na wredną osobę, a wówczas była bardzo rozdrażniona. Jednak miała szczęście - pokój był pusty. Popatrzyła na zegarek i uznała, że jest jeszcze dużo czasu przerwy, wystarczająco, aby napisać swoje żale w swoim dzienniku. Wkraczając do dormitorium, zrzuciła z regału przypadkowe książki, torba prawie upadła w kominku, a ona rzuciła się na łóżko, które prawie rozwaliła.
  - Dlaczego ten James musi być taki OKROPNY?! - krzyczała non-stop, zakrywając twarz poduszką. Często, gdy była wściekła na kogoś, kogo w żadnym szczególe nie mogła nawet trochę zrozumieć, a jego zachowanie wydawało się absurdalne, zanosiła się płaczem. Jednak powiedziała sobie, że nie będzie płakać ze złości, przez kogoś takiego. 
  Otworzyła więc swój pamiętnik i zaczęła w nim notować:

  "Drogi pamiętniku
    
    Nie wiem, co się dzieje, James mnie strasznie WKURZA. Angelika mówi, że on się we mnie zakochał, ale ja nie rozumiem, czy z miłości można kogoś nękać. Mam ochotę wykrzyczeć na cały świat, że go nie lubię, nienawidzę, bo nie daje mi spokoju! Musiałam przyjść tutaj z ostatniej lekcji, ponieważ miałam jego dość! 
   Czy kiedyś wszystko w końcu się ułoży? 

   Lily" 
  
   Dziewczyna dość szybko odłożyła notes, ponieważ musiała spieszyć się na transmutację. Tym razem postanowiła mieć inny sposób - nie dać się sprowokować. Po prostu nie odpowiadać ani nie zwracać na niego uwagi, bo on właśnie tego chce! A najlepiej, w ogóle go nie spotykać na korytarzu.
  W bardziej spokojnym nastroju, udała się pod klasę transmutacji i wróciła do przyjaciółki.
  - Hej, Angela - przywitała się - przepraszam, ale... byłam BARDZO WŚCIEKŁA.
  - Nic nie szkodzi - przyjaciółka ani trochę się nie zdenerwowała - James naprawdę potrafi być wkurzający.
  Z nieco lepszymi humorami udały się na transmutację. Tym razem nie było takiej opcji, aby usiąść we czwórkę, więc siedziała tylko i wyłącznie z Angeliką. Lily się bardzo ucieszyła, kiedy zza drzwi klasowych wyłoniła się bardziej znana postać - profesor McGonagall - którą już widziała w pociągu, więc nie stresowała się aż tak bardzo. Jak na razie wszystko idzie gładko...
  McGonagall weszła do klasy z nieco surowym wzrokiem oraz, jak zwykle w zielonym stroju - długiej pelerynie oraz wysokim kapeluszu - jednak Lily nie bała się jej mimo ostrego wyglądu. Wydawała jej się na miłą nauczycielkę.
  - Witam na pierwszej lekcji transmutacji w Hogwarcie - przywitała ich - Nazywam się Minerwa McGonagall i będę was uczyć na tym stanowisku przez najbliższe siedem lat. Także proszę się uczyć i chociaż raz dziennie zaglądać do Standardowej Księgi Zaklęć poziom pierwszy. Zacznijmy od tego, że...
  McGonagall mówiła dalej, jednak Lily nie mogła się skupić, chociaż próbowała. James bez przerwy zaczepiał ją, ponieważ siedział w ławce za nimi i nie dawał jej spokoju. Odwróciła się najpierw, ale szybko przypomniała sobie o swojej własnej obietnicy i zajęła się lekcją.
  - Transmutacja to podstawowy przedmiot magiczny - kontynuowała profesor McGonagall - Transmutacja, obok zaklęć najbardziej przyda wam się w czarodziejskim świecie. A więc... na dzisiejszej lekcji zajmiemy się...
  Tym razem ucięła w połowie zdania, bo spostrzegła, że James zajadle kłóci się z Angeliką, a ich dwójka przeszkadzała jej najwidoczniej w prowadzeniu lekcji. 
  - Ej, ty, zostaw proszę swoją koleżankę! - wykrzyknęła ostro. Jednak nagle jej się coś przypomniało, co wprawiło ją w o wiele większy gniew - Ach, to ZNOWU ty, panie Potter!
  Pokręciła głową ze zdenerwowaniem i starała się nadal mówić o temacie lekcji:
  - Zanim pan Potter nam przerwał... - powiedziała z naciskiem, spoglądając na Jamesa - Mówiłam wam, o tym jak ważna jest transmutacja w życiu codziennym czarodzieja. A więc, będziecie mieć mnóstwo okazji do spotkania się z tym przedmiotem, dlatego trzeba się pilnie uczyć i opanować najprościejsze, magiczne zaklęcia. Mam nadzieję, że weźmiecie te słowa do serca. Dziś będziemy się uczyć jak zmienić kubek w kanarka, te zaklęcie jest na stronie 5 w podręczniku...
  Rozległ się szelest kartek, bo wszyscy otworzyli na podanej stronie. Widniało tam zaklęcie oraz obrazek żółtego kanarka i kubka do kawy czy herbaty. Zaklęcie wydawało się na początku dość trudne, jednak po paru próbach i przed końcem lekcji, Lily się wreszcie udało. Wyszli ponownie z klasy, próbując tym razem nie natknąć się na Jamesa. Jednak on nadal stał w pobliżu i krzyczał za swoją ukochaną:
  - Evans, wracaj! Evans, no.. porozmawiajmy!
  Jednak Lily za nic w świecie nie chciała zmienić zdania i pognały wraz z Angeliką w stronę innego korytarza. 
  James stał na środku z zawiedzioną miną, a tymczasem podszedł do niego Remus - jeden z kolegów chłopaka, który miał to samo dormitorium. 
  - I znowu nie chce cię znać? - zapytał ze smutkiem.
  - Tak... Remus, co mam zrobić, aby mnie chociaż polubiła? - mówił z nadzieją w głosie James, że chociaż usłyszy słuszną radę od Remusa. 
  - Czy ja wiem... Dziewczyny nie lubią jak się je w ten sposób podrywa. Nie możesz jej nękać, musisz się do niej uśmiechać i być dla niej naprawdę miły. 
  - Ale przecież jestem... Aż za bardzo.
  - Właśnie. Nic bez przesady. 
  - Remus, ale ona mi się naprawdę spodobała - wyznał James - a jak się jej nie spodobam?
  Obaj przyjaciele pozostali na korytarzu, patrząc ze smutkiem w ziemię.
  Tymczasem Lily i Angelika pędziły na sąsiednie piętro, mając nadzieję nie spotkać Jamesa przynajmniej do końca przerwy.
  - Lily, nie tak szybko! - zawołała za nią zdyszana trochę Angelika.
  - Nie widzisz, że chcę zgubić Jamesa? Szybko! - ponaglała przyjaciółka.
  - Ale ty tak nie możesz... Nie możesz wiecznie uciekać... - sprzeciwiała się - Nie rozumiesz, że się zakochał? Nie ma sensu być takim wrednym. 
  - Angela, ale on nie daje mi spokoju!
  Lily myślała, że to jest największe usprawiedliwienie. Przecież ją nękał. Gdyby się w jej kochał, ale dawał jej choć trochę więcej swobody, może by nawet się z nim zaprzyjaźniła, ale tak to nawet nie chce go znać. Ale gdy przyjaciółka rozmawiała z nią na korytarzu, o tym, aby "przestała być wredna dla Jamesa", przypomniało jej się zdarzenie w pociągu. Przecież to ON ją obronił. Powinna być mu wdzięczna. 
  Nie wiedziała, jakie wyjście może być z tej sytuacji. 
  - Wszystko jest takie skomplikowane - powiedziała z nagłym smutkiem, patrząc na przyjaciółkę i powolnym krokiem próbowała wrócić w poprzednie miejsce.

2 komentarze: